Nacisnij na obrazek i odezwie sie antysemicka malpa
To hear the sound and to watch the video you will need unless the
RealPlayer 5.0  

 

 

Chaim Piast

 



 

Marzec68, czyli dyktatura ciemniakow

1

 

thm_literaci.jpg

 

 

literaci.jpg
Size: 60.13

2

 

thm_oczyscic.jpg

 

 

oczyscic.jpg
Size: 41.48

3

 

thm_syjonisci.jpg

 

 

syjonisci.jpg
Size: 48.83

 

 

 

 

Nagranie audycji telewizyjnej "Marzec ´68 ", Program 2 TVP S.A.
Autor: Michal Nekanda-Trepka.

W pozycji 19:00:00 do 19:26:10 w RealPlayer uslyszysz owczesna glowna malpe 
wymawiajaca w Marcu 1968 nastepujace slowa: 

"W Polsce sa zydowscy nacjonalisci, wyznawcy ideologii syjonistycznej...", 

po ktorych wybuchaja frenetyczne brawa malp sluchajacych wtedy tych slow 
w Sali Kongresowej w Warszawie. 

Byla to kontynuacja nagonki antysemickiej, zainaugurowanej przemowieniem Gomulki 19.VI.67 na VI Kongresie Zwiazkow Zawodowych w Polsce, w którym Zydzi zostali przez niego okresleni jaka zdradziecka "piata kolumna" i przy pomocy tej antysemickiej nagonki zmusily te malpy do ucieczki z Polski ca. 20.000 Polakow pochodzenia zydowskiego.

"Nie oni opuscili Polske, a Polska ich opuscila"
(Prezydent Kwasniewski, 1998)

GW/74 1998/03/28-1998/03/29, str. 1, wyd. BIB

ANDRZEJ SZCZYPIORSKI
Rys. Janusz Stanny

GW/74 1998/03/28-1998/03/29, str. 10, wyd. BIB

SWIATECZNA PUBLICYSTYKA


Marzec i Polacy
---------------

Przez lata powtarzalem sobie, ze w 1968 roku to nie Polska
polskich Zydow wygnala, tylko Moczar i jego poplecznicy,
gomulkowska dyktatura.

Dzisiaj mam inny poglad.

Nie mozna udawac, ze spoleczenstwo nie mialo wtedy nic do
powiedzenia, skoro tak wielu bratalo sie nawet z bezpieka, byle
tylko ulzyc swym resentymentom i fobiom - pisze ANDRZEJ SZCZYPIORSKI.


(I) Dobrze zapamietalem marzec 1968 roku i jego nastepstwa.
Nie tylko dlatego, ze stanowil decydujaca cezure w mojej
politycznej edukacji i po latach glupiego zachwytu, jaki zywilem
dla osoby Gomulki oraz przemian pazdziernikowych - uczynil ze mnie
dysydenta.

Nade wszystko dlatego, ze dopiero wtedy zrozumialem, na czym w
Polsce polega radykalnie prawicowe myslenie i dzialanie w zyciu
publicznym.

Sznyt, frazeologie i falszywy patos naszych nacjonalistow znalem
do tamtych czasow tylko ze slyszenia, bo moja pamiec
przedwojennego chlopca nie zachowala politycznych wspomnien.

W marcu 1968 r. nie moglem tez przypuscic, ze ta nowa wiedza o
radykalnej prawicy okaze sie tak na czasie po 30 latach.

Widac z tego, ze zycie zawsze kryje w sobie zdumiewajace zagadki.

Dzis bowiem znowu slychac tu i owdzie belkot marcowy, a dudnienie
podkutych butow wygolonych palkarzy, ktorzy sie wlocza czasem po
ulicach naszych miast, do zludzenia przypomina tamte zlowieszcze
kroki "oburzonej klasy robotniczej", ktora szla sie rozprawiac ze
studentami, a takze z kazdym myslacym czlowiekiem, ktory sie jej
nawinal pod pale.



(II) Przez wiele lat sadzilem, ze Marzec przygotowali i
kunsztownie przeprowadzili moczarowcy z bezpieki oraz zwiazane z
nimi srodowiska partyjne.

Byl to poglad wygodny, wskazywal winnych i rozgrzeszal niewinnych,
co zawsze ma wplyw blogoslawiony na nasz spokoj ducha.

Jednakze, po namysle, ktory trwal dosc dlugo, bo lata cale,
doszedlem do przykrego wniosku, ze bylem zbyt prostoduszny.

Czyniac generala Moczara jedynym odpowiedzialnym za cala te hanbe,
ktora do dzis ciazy na imieniu Polski, okazywalem dwuznaczna
tolerancje innym uczestnikom wydarzen.

Budowalem misterna konstrukcje usprawiedliwien, powtarzajac sobie
jak zaklecie, ze to nie Polska polskich Zydow wtedy wygnala, ale
Moczar i jego poplecznicy, gomulkowska dyktatura komunistyczna.

Dzisiaj mam troche inny poglad.

Nie da sie ukryc, ze sprawia on bol.



(III) Powojenna historia Polski wcale nie byla jednolita, jak
to nam wmawiaja niektorzy rzecznicy dekomunizacji, ktorym tego
rodzaju uproszczenia pozwalaja latwiej obejsc sie z cala
przeszloscia.

Takze wlasna.

Polska powojenna miala rozmaite rozdzialy historii.

W tamtym panstwie dochodzily do glosu zarowno doktrynalne, jak i
pragmatyczne postawy polityczne, a metody rzadzenia bywaly rozne.

Tylko osoby naiwne lub obludne sadzic moga, ze Polska w roku 1945
byla taka jak w roku 1955, a w roku 1968 taka jak 20 lat pozniej.

Oczywiscie w calym okresie powojennym, az do roku 1989, panstwo
polskie bylo niesuwerenne.

Wszystkie rzady dyktatury komunistycznej, bez wzgledu na ich
frazeologie i metody dzialania, podlegaly moskiewskiej kurateli.

Lecz los narodu inny byl w czasach Bieruta, Gomulki, pod rzadami
Gierka czy Jaruzelskiego.

Inny byl takze w roznych okresach powojennej historii rodzaj
zaleznosci od moskiewskiej centrali, metody walki z opozycja,
stopien swobod obywatelskich, znaczenie opinii publicznej, rola
Kosciola.

Mysle, ze duzo juz o tamtych czasach napisano, a historycy
dokonali wielkiej pracy badawczej, lecz wciaz jeszcze nie mamy
pelnej i rzetelnej analizy dlugiego przeciez okresu dziejow
narodowych, kiedy Polacy rozwijali sie w ciezkich, niekiedy
morderczych warunkach dyktatury komunistycznej, ale przeciez
jednak sie rozwijali, jednak sie zmieniali, stawali sie coraz
bardziej samodzielni, krytyczni, zdecydowani, aby na koniec tamten
system nie tylko mozolnie oslabiac i zmieniac, ale go raz na
zawsze obalic.

I to jest takze wazna przeslanka mojej oceny wydarzen marcowych.

Uwazam, ze za rok 1968 nie tylko partia jest odpowiedzialna. Nic
nie usprawiedliwia wybuchu antysemickiej fobii, bez ktorej Moczar
nie moglby prowadzic gry o wladze.

Przypisanie odpowiedzialnosci tylko pewnej grupie w PZPR, co sam
czynilem przez dlugi czas, jest proba nieuczciwa, bo pozwala
udawac, iz spoleczenstwo nie mialo wtedy nic do powiedzenia.

W perspektywie historycznej na pewno mozemy sie uwolnic od
odpowiedzialnosci za to, co sie w kraju dzialo bezposrednio po
wojnie.

Wtedy spoleczenstwo rzeczywiscie nie mialo wplywu na bieg wypadkow
i nie ono podejmowalo decyzje o losach Polski. Kraj w pierwszym
dziesiecioleciu powojennym byl w strasznej opresji, a ludzie,
ktorzy wowczas decydowali, tylko w niewielkim stopniu czuli sie z
Polska zwiazani, byli bowiem funkcjonariuszami miedzynarodowego
komunizmu i marionetkami Stalina.

Ale po roku 1956 sytuacja zmienila sie ogromnie. Nie bylo juz na
czele polskiej armii i polskiej bezpieki sowieckich oficerow, nie
bylo sowieckich doradcow w ministerstwach i instytucjach
centralnych, nie bylo na co dzien sowieckiego dyktatu w polityce,
gospodarce i kulturze.

Wtedy w Polsce juz Polacy rzadzili, a ludzie skupieni wokol
Gomulki, nade wszystko zas on sam, mieli prawo sadzic, ze ich
wladza zostala przez wiekszosc spoleczenstwa uznana i
zaakceptowana.

Przeciez malo kto w calej naszej historii mogl sie powolywac na
tak mocne poparcie narodu jak Gomulka w ciagu kilku lat swych
rzadow po przelomie pazdziernikowym.

W tym wiec sensie Marzec '68 to byla juz calkiem inna epoka.

Polacy czuli sie w znacznym stopniu panami we wlasnym kraju, wbrew
temu, co sie dzisiaj tu i owdzie opowiada.

Partia skladala sie wtedy w ogromnej wiekszosci z ludzi, ktorzy
dopiero po wojnie do niej przyszli.

Przychodzili zatem do partii sprawujacej wladze.

Dawala ona swoim ludziom znaczne profity, nie tylko udzial w
rzadzeniu, takze wieksze mozliwosci zawodowe oraz dostep do
rozmaitych przywilejow.

To sporo wyjasnia, jesli idzie o rewolte dolow PZPR wobec
owczesnej gory partyjnej, obarczonej rzekomym syjonizmem, pozwala
takze zrozumiec zacieklosc antysemicka czesci aktywu, bo ona byla
motywowana apetytem na stanowiska czy mieszkania, ktore odbierano
wypedzonym Zydom.

Ale zaden aktyw, zaden aparat, zaden Moczar nie byliby tego w
stanie przeprowadzic bez przyzwolenia pewnej czesci spoleczenstwa,
bez wspoludzialu ludzi, ktorzy w nagonce uczestniczyli, choc sami
z niej zadnych profitow nie wyniesli, a nawet przeciwnie, bo
przeciez Marzec wzmacnial totalitarne skrzydlo wladzy
komunistycznej, co juz wtedy widac bylo golym okiem.

A jednak znalazlo sie wielu ludzi, ktorzy wtedy przylaczyli sie do
Moczara i jego dzikiej nagonki, nie tylko przeciw Polakom
pochodzenia zydowskiego wymierzonej, lecz przeciw calej warstwie
oswieconej naszego spoleczenstwa.

Rok 1968 dlatego stal sie rokiem hanby, ze tylko niewielu ratowalo
wtedy godnosc kraju, a wielu te godnosc deptalo.



(IV) W miare jak plyna lata, coraz mocniej jestem przekonany,
ze nasze spoleczenstwo, inaczej niz inni Europejczycy, w tym
takze Niemcy, po dzis dzien nie przezylo do konca tragedii Zydow,
a zatem takze do konca nie pojelo Holocaustu i sensu tej zbrodni
dla nas samych.

Przez lata cale gnebilo mnie pytanie, skad sie bierze
powierzchownosc, zdawkowosc, plytkosc naszego przezycia w obliczu
tamtego dramatu? Dlaczego Holocaust nie stal sie wielkim wstrzasem
duchowym dla Polakow, tak jak sie to zdarzylo w calej niemal
Europie i Ameryce?

Moze trzeba szukac odpowiedzi na te pytania w bardzo dawnej,
dawnej, a takze calkiem niedawnej przeszlosci?

Polacy zyli z Zydami pod jednym niebem przez cale stulecia, i zyli
wzglednie porzadnie.

Antysemityzm w dawnej Polsce oczywiscie byl, tak jak wszedzie w
Europie, za sprawa Kosciolow chrzescijanskich, bo przeciez Luter
byl takim samym wrogiem Zydow jak owczesni papieze w Rzymie.

Ale antysemityzm w czasach szlacheckiej Rzeczypospolitej byl dosc
gnusny i kaprysny, bardziej chyba pyskaty, niz czynnie w Zydow
wymierzony.

Nie sadze, aby fakt, ze zylo sie im wtedy lepiej u nas niz we
Francji czy Niemczech, mial swiadczyc o szczegolnej lagodnosci i
wyrozumialosci polskiego charakteru, bo zadnych dowodow na to nie
ma.

Lecz przestrzen kraju byla ogromna, nikt nie narzekal na ciasnote
i nikt nikomu przez ramie do garnka nie zagladal, jak na zachodzie
Europy.

Wladza owczesnego panstwa polskiego byla slaba, magnaci robili, co
im sie podobalo, a interes szlachty polskiej nie byl sprzeczny z
interesem Zydow.

To sie zmienilo w polowie XIX wieku i wtedy Polska stala sie mocno
antysemicka, moze nawet bardziej niz inne owczesne kraje Europy.

Polacy wlasnego panstwa juz nie mieli, wiec pragneli trzymac sie
solidarnie i oddzielnie, a kazda obcosc wydawala sie im strasznym
zagrozeniem dla osaczonej polskosci.

Kraj byl juz wtedy bardzo biedny, a obecnosc Zydow na ziemiach
etnicznie polskich ogromna.

Ich aktywnosc ekonomiczna z roku na rok stawala sie grozniejsza
dla zywotnych interesow ludnosci polskiej.

Wtedy tez coraz wieksza role w krzewieniu antysemickich uprzedzen
i postaw odgrywac poczal Kosciol katolicki.

Byl to Kosciol bardziej chlopski niz na zachodzie Europy, a zatem
latwo ulegal pokusie ksenofobii, co tym bardziej wydawalo sie
oczywiste, a moze nawet nieuniknione, ze katolicyzm odgrywal role
twierdzy polskosci, oblezonej przez luteranskie Prusy i
prawoslawna Rosje.

A zatem to tylko polskie bylo, co bylo katolickie.

Tak wiec Zyd nie mogl byc polski z samej natury rzeczy.

Stawal sie coraz bardziej obcy i wrogi.

Na domiar zlego, caly owczesny Kosciol glosil wtedy z uporem i
nienawiscia, ze Zyd wyparl sie Boga i zamordowal Pana Jezusa.

Tak wiec Polacy w XX wieku weszli w epoke Holocaustu z garbem
rozpaczliwej i chorej przeszlosci, ktora byla nastepstwem niewoli,
ciemnoty ludu oraz bledow doktrynalnych owczesnego katolicyzmu.



(V) Polacy byli przez piec lat nieustannie przesladowani,
upokarzani, ponizani, zabijani, dreczeni, i zyli w aurze wielkiego
leku.

Absurdalny jest oczywiscie poglad, jakoby Polacy byli przez
hitlerowcow traktowani tak samo jak Zydzi.

Zydzi byli bowiem skazani na smierc z przyczyny swego zydostwa i
nic nie moglo temu zapobiec.

Niemcy wobec Zydow zadnych zadan nie wysuwali, a jesli tak
czynili, mialo to cel obludny, bo sluzylo uspieniu zydowskiej
czujnosci w obliczu nieuniknionej zaglady.

W tym sensie sytuacja Polakow byla zupelnie inna.

Bylismy przesladowani, poniewaz Niemcy chcieli na nas wymusic
uleglosc i posluszenstwo.

Gdy Polak role te przyjmowal, mial znaczna szanse przezycia.

Planowo dziesiatkowani byli Polacy, ktorzy nalezeli do warstw
kierowniczych narodu, a zatem ludzie wyksztalceni, albo ci, ktorzy
prowadzili walke z okupantem.

Ocena w tej kwestii nalezala oczywiscie do Niemcow, zdarzalo sie
wiec dosc czesto, ze ofiarami przesladowan stawali sie ludzie,
ktorzy przeciw okupantom wcale nie dzialali.

Terror wobec nas mial charakter selektywny, Niemcy wcale nie
zamierzali wszystkich Polakow zgladzic, nie lezalo to w ich
interesie.

Na tym wlasnie polegala fundamentalna roznica pomiedzy zydowskim
i polskim losem czasow wojny, ze Zydzi mieli zostac wytepieni bez
zadnych wyjatkow, a Polacy mieli byc zniewoleni.

Przez cala wojne Niemcy sie tej koncepcji trzymali.

Wlasnie dlatego Zydzi i Polacy umierali oddzielnie.

Lecz dla Polakow, ktorzy wojne przezyli, zapamietali i do dzis
ja w kosciach nosza, trwalo to przez piec lat, w warunkach
zastraszenia, terroru, walki, w klimacie narodowej kleski
i wciaz nowej zaloby po tych, ktorzy kazdego dnia gineli.

Polska tamtych lat pelna byla rozpaczy, gniewu, upokorzenia i
poczucia coraz dotkliwszego osamotnienia.

I taka pozostala w legendzie po dzis dzien.

Czlowiek jest wrazliwy nade wszystko na swoj wlasny los.

Kiedy sie oplakuje umarlych, to oplakuje sie najblizszych.

Polacy mieli bardzo wielu swoich, ktorych chcieli i powinni
oplakiwac.

Moze takze z tej przyczyny nie starczylo polskich lez na
oplakiwanie ofiar Holocaustu?

Co wiecej, w tamtych czasach wystepowal fenomen emocjonalny, ktory
dzis wydawac sie moze czyms chorym i trudnym do pojecia, ale po
glebszym namysle okazuje sie upiornie oczywisty.

To byl mianowicie stan wielkiej ulgi, ze czlowiek jednak nie jest
Zydem, a zatem nie musi sie obawiac zgladzenia z racji swego
napletka, ksztaltu nosa, koloru wlosow, spojrzenia, akcentu,
gestow, calego tego sztafazu, ktory skladal sie wtedy na zydowski
los.

Polak to byl Polak, mial wszystko w porzadku w spodniach, wiec
mogl spac spokojnie, dopoki sie nie narazil Niemcom z powodu
znajomosci laciny albo rachunku rozniczkowego, dopoki nie nosil
przy sobie broni i nie mial w domu tajnych gazetek, dopoki nie
sluchal zbyt glosno londynskiego radia albo nie okazywal
wspolczucia Zydowi.

To byl jakis straszliwy, zdumiewajacy fenomen oddzielnosci i
obcosci nawet na samej krawedzi przepasci, bo w polskich oczach
kazdy Zyd mial w sobie zaraze smiertelna, wlokl smierc za soba,
byla jego cieniem, jego nieuniknionym przeznaczeniem, wiec Polak
mogl doznawac ulgi, ze oto omija go ostatecznosc, gdyz aniol
zaglady przeszedl mimo jego drzwi, kiedy znakiem smierci naznaczal
drzwi jego zydowskiego sasiada.

Tego nie przezyl zaden Francuz i zaden Holender, ktorzy potem, po
latach, stali sie bardziej swiadomi tragedii Holocaustu nizeli ten
poraniony, obolaly Polak.

On jeden w calej Europie doznawal w czasach wojny strasznego,
lecz po ludzku zrozumialego uczucia, ze nie ciazy na nim klatwa
zydowskiej obcosci.

I moze to takze odegralo role w pozniejszych latach?A kiedy
wszystko sie skonczylo, ludzie na zachodzie Europy mogli juz zyc
w swiecie wolnosci, demokracji i swobodnej wymiany mysli, a Polacy
nadal pozostawali w swiecie zniewolenia.

Niemal natychmiast po ustanowieniu pokoju cale skomplikowane
doswiadczenie wojny stalo sie przedmiotem politycznej manipulacji
ze strony imperium sowieckiego i komunistow, sprawujacych wladze
w Polsce.

Przez cale dziesieciolecia byly to niejasne, zagadkowe,
propagandowe szarady.

Po czesci mowiono o wojnie prawde, po czesci prawde przemilczano,
po czesci poslugiwano sie klamstwami i cynicznym falszerstwem.

Nie bylo mowy o swobodnej wymianie pogladow, poniewaz wydarzenia
wojenne stanowily material propagandowy na uslugach partii.

Wszelka polemika z oficjalnym stanowiskiem wladz byla wykluczona.

Przez dziesiatki lat komunistom ani przez chwile nie chodzilo
o historyczna prawde na temat wojny, lecz o profity w globalnej
polityce ZSRR.

W tym ujeciu zaglada Zydow nigdy nie stala sie tym, czym w istocie
byla, to znaczy zasadniczym problemem moralnym epoki, lecz zawsze
stanowila tylko element manipulacji w antyniemieckiej, a takze
antykapitalistycznej kampanii.

Holocaust byl niejako wtopiony w polski krajobraz wojny, byl
zaledwie czescia wielkiego fresku, na ktorym przedstawiano polskie
cierpienie i polska walke przeciw Niemcom.

W tym sensie bylo to od poczatku do konca cyniczne falszerstwo
najwazniejszego wydarzenia w historii XX wieku.

Ale trwalo przez dziesieciolecia i leczylo kompleksy naszej
poranionej i zbolalej duszy.



(VI) I oto nagle, niemal z dnia na dzien, okazalo sie w roku
1968, ze nasz antysemityzm jest wciaz obecny, zywy i agresywny.

Demonstrowali ten antysemityzm takze ludzie z AK.

Wielu sposrod nich murem stanelo za Moczarem, "naszym kochanym
kolega - partyzantem", jak pisal general Radoslaw, jeden z
legendarnych dowodcow AK, bohater Powstania Warszawskiego.

I doprawdy trudno bylo wtedy pojac tych ludzi, bo przeciez
swiadomie wystepowali przeciw polskiej elicie intelektualnej,
jedynej, ktora bronila godnosci kraju, i opowiadali sie halasliwie
za partyjna dyktatura.

Wystepowali przeciw pisarzom, artystom, uczonym, studentom,
przeciw calej niepodleglosciowej, demokratycznej tradycji
inteligencji polskiej i bratali sie ochoczo z ludzmi bezpieki,
byle tylko ulzyc swym fobiom, resentymentom, a czasem
najzwyklejszej ciasnocie umyslowej.

Ale mysle, ze calkiem banalne wytlumaczenie tego fenomenu jest
najblizsze prawdy.

Nie ulega kwestii, ze ludzie z AK, z Radoslawem na czele, byli
ofiarami stalinizmu.

W klimacie, jaki panowal po przelomie pazdziernikowym, szukali
jakiegos zadoscuczynienia, ktore im sie przeciez nalezalo.

Moczar umiejetnie wykorzystal ten stan umyslow.

Ludzie pokroju Radoslawa dali sie nabrac na frazeologie owczesnej
bezpieki, ze ona jest antystalinowska, antysowiecka i
patriotyczna.

W swietle tych pozornie zdumiewajacych faktow Marzec nabiera
nowych znaczen.

Staje sie niezmiernie ciekawym psychologicznym przypadkiem
pojednania ofiar i katow na gruncie kompletnie falszywych
przeslanek, przy czym wszyscy lub niemal wszyscy aktorzy tego
dramatu wiedza, ze uczestnicza w klamstwie, ale to klamstwo jest
dla nich rodzajem katharsis.

Marzec stanowi tez koronny dowod, ze nawet niektorzy ludzie w
walce o niepodleglosc bardzo doswiadczeni, zolnierze AK, dzialacze
podziemia, wiezniowie okresu stalinowskiego, bojowi antykomunisci,
w rozmaitych powojennych okresach wiazali sie jednak z wladza
komunistyczna, czasem nawet zarliwie, bo to im dawalo szanse
jakiegos przymierza z wlasnym losem, pogodzenia sie z wlasna
kleska czy chocby przezycia chwili slodkiego, uskrzydlajacego
oszustwa.

W tym sensie okres wladzy komunistycznej w Polsce to nie tylko
historia polityczna, ale takze dzieje pewnej przestrzeni duchowej,
calkiem innej nizeli ta, ktora dzis tak latwo sie potepia.

Trzeba tez powiedziec, zreszta bez szczegolnego zdumienia, ze w
Marcu i przez dlugie lata po Marcu duchowienstwo nasze nie
odezwalo sie slowem potepienia, a owczesne milczenie biskupow bylo
wymowne, bo w oczach spoleczenstwa oznaczalo, ze Kosciol toleruje
antysemickie praktyki partii.

Kardynal Wyszynski bronil bitych i przesladowanych studentow, ale
nie potepil antysemitow.

Dzisiaj, z perspektywy 30 lat i tych wielkich przemian, jakie w
Kosciele nastapily, szczegolnie pod wplywem pontyfikatu Jana Pawla
II, duchowienstwo nasze nie powinno chyba milczec w kwestii
tamtego milczenia.

Marzec to byla dla Polski hanba.

Na kazdym kroku mozna bylo wtedy spotkac udrapowanych w
bialo-czerwony patos, rzekomych obroncow honoru narodowego.

Wlasnie wtedy zaczeli gadac te same klamstwa, glupstwa i
falszerstwa, ktore z uporem do dzis powtarzaja.

Jest bardzo znamienne, ze ludzie PAX-u, z Piaseckim na czele,
a takze dawni zwolennicy endecji, jak np.

Teofil Syga czy Klaudiusz Hrabyk, jednoznacznie popierali
dzialania Moczara, podczas gdy Kazimierz Moczarski, ktory w
czasach Stalina siedzial w celi smierci, a w roku 1968 byl czynnym
i powszechnie szanowanym dziennikarzem, calym swym autorytetem
osobistym przeciwstawial sie antysemickiej awanturze.



(VII) Antysemityzm byl zawsze w historii swiadectwem glupoty i
ciemnoty ludzkiej, nastepstwem spolecznej frustracji i upodlenia.

Ale w drugiej polowie XX wieku stanowi cos wiecej - jest dowodem
moralnego upadku.

Przed wojna, a zatem przed Zaglada, pokrzykiwania naszej
radykalnej, narodowej prawicy, ze Zydow trzeba wyslac na
Madagaskar, byly dowodem politycznego zglupienia i lobuzerki,
niczym wiecej.

Po Zagladzie kazdy, nawet najdrobniejszy akt antysemityzmu,
wszelka wrogosc wobec Zydow powinny byc sadzone jak przestepstwo.

Marzec dlatego byl tak haniebny i w Polske wymierzony, poniewaz od
tamtego czasu swiat duzo surowiej nas ocenia, stawia nam bardziej
rygorystyczne wymagania w sensie politycznym i moralnym.

Ludzie w Polsce dziwia sie czesto, a nawet oburzaja na te pozorna
stronniczosc i niesprawiedliwosc.

Wielu Polakow irytuje i zniecheca do Zachodu fakt, ze mamy tam
kiepska opinie, ze sie nas ciagle uwaza za niepoprawnych
antysemitow, ze wciaz pod naszym adresem wysuwa sie rozmaite
zarzuty, obawy i watpliwosci, podczas gdy innym wcale sie tak
czujnie i krytycznie nie patrzy na rece.

A przeciez inni, nade wszystko Niemcy, bardziej wobec Zydow
zawinili.

Z pozoru to jest rozumowanie uprawnione i brzmi dosc sensownie.

Ale wynika z falszywych przeslanek.

Jesli opinia publiczna na Zachodzie wciaz zywi do nas zal i
wytacza rozmaite oskarzenia, to wcale nie idzie jej o zapewnienie
jakiejs szczegolnej ochrony Zydom.

Sadze, ze wspolczesnemu swiatu idzie o sprawy duzo glebsze i
bardziej zasadnicze, a mianowicie o moralne oblicze wspolczesnej
cywilizacji.

To jest problem dla Europy i Ameryki fundamentalny.

Kosciol ostatnio coraz czesciej mowi slowa, ktore u nas dla wielu
brzmia jak herezja i prowokacja, ze "kto spotyka Jezusa, ten
spotyka judaizm".

Ale Kosciol mowi to dosc pozno i jeszcze bardzo cichutko.

A o tym trzeba w Polsce nieustannie krzyczec, bo tu jest przeciez
najwiekszy cmentarz zydowski na swiecie, tu zyla najliczniejsza
zydowska diaspora, tu wreszcie dokonala sie niemieckimi rekami
zaglada Zydow Europy.

A po latach, jakie od wojny minely, coraz bardziej oczywisty staje
sie fakt, ze zaglada Zydow jest moralna i psychologiczna cezura
dla wspolczesnego chrzescijanstwa.

Bo oto chrzescijanie, demonstracyjnie wyrzekajac sie swego Boga,
usilowali w sposob planowy wymordowac narod przez Boga wybrany.

Chrystus mowi w Ewangelii: "Zostalem poslany do Izraela".

W XX stuleciu ludzie europejskiej cywilizacji chrzescijanskiej
poslali lud Izraela do gazu.

Dla buddystow doswiadczenie Zaglady moze byc, z punktu widzenia
przezycia religijnego, obojetne.

Dla chrzescijan staje sie od pewnego czasu najbolesniejszym
dylematem wiary, a takze ciezarem, jaki dzwigac musi odtad cala
europejska cywilizacja, ktora na fundamencie tej wiary zostala
zbudowana.

W ten oto sposob wspolczesna przestrzen duchowa Europy i Ameryki
wyznacza w ogromnym stopniu stosunek do Holocaustu.

I o to glownie chodzi, kiedy Europa i Ameryka stawiaja nam dzisiaj
zarzut antysemityzmu.

Wydarzenia marca í68, a takze antysemickie tendencje, ktore wciaz
u nas dochodza do glosu, trzeba niestety uznac za dowod, ze
inaczej niz Amerykanie, Niemcy czy Holendrzy nie przemyslelismy do
konca zaglady Zydow i nadal nie potrafimy sobie uswiadomic, czym
sie ona stala w pamieci Europy.

Nie dla Zydow.

Dla wszystkich Europejczykow.

Bo rzecz w tym, ze Zydzi maja prawo pogodzic sie z przeszloscia,
ale chrzescijanie nie maja tego prawa.

Zydzi moga sobie nawet pozwolic na to, by o Zagladzie zapomniec.

Chrzescijanie nie moga tego uczynic.



(VIII) Powiedzial mi przed laty pewien kaplan austriacki, ze chyba
to jest pokutna kara, jaka Bog Izraela zeslal na tych swoich
wyznawcow, ktorzy najpierw uwierzyli w Jego Syna, a potem Go
sie wyparli, poniewaz byl Zydem.

Bo nie da sie juz nigdy ukryc i przemilczec, ze Jezus prosto
z getta pojechal w transporcie do Auschwitz.

A tam poszedl do gazu razem z Tennenbaumem, ktory mial sklep
z zelazem na ulicy Chlodnej.

Kto tego dzis nie pojmuje, nie ma Boga w sercu.

* Andrzej Szczypiorski - prozaik i publicysta, autor m.in.

powiesci: "Msza za miasto Arras" (1971), "I omineli Emaus" (1974),
"Poczatek" (1986), "Noc, dzien i noc" (1991)

 

"Tygodnik Powszechny", Marzec 1998 - "Listy do Redakcji"
,,Gwaranci prawa" - list w sprawie nazwisk

W 9 numerze ,,Tygodnika Powszechnego" z 1 marca 1998 r., zamieszczony zostal artykul Pani Anny Matei: ,,Gwaranci Prawa" - dotyczacy w glownej mierze powrotu Zydow do swoich korzeni z podkresleniem, iz wielu mlodych ludzi szuka w warszawskiej gminie zydowskiej, ktora stala sie centrum odrodzenia zydowskiego w Polsce - swej przynaleznosci religijnej i rodowej.

Liczne fragmenty artykulu wspominaja nazwiska zydowskie czy wrecz mowia o poszukiwaniach genealogicznych mlodych Zydow. W wypowiedzi dyrektorki szkoly zydowskiej czytamy m.in.: "zeby traktowali swoje pochodzenie jako cos normalnego, tak jak ich koledzy bez zydowskich przodkow".

Po przeczytaniu artykulu dowiaduje sie, ze niektorzy Zydzi udzielajacy wywiadu, nie tylko nie podali swoich nazwisk, ale i zmieniono ich imiona, natomiast ,,o ironio losu" - najbardziej bulwersujacym, a zarazem swiadczacym o braku przygotowania autorki na temat nazwisk zydowskich, jest podpis pod fotografia przedstawiajaca bat micwe Judyty Nekanda -Trepka (w tym wypadku nazwisko i imie nie zostalo zmienione) - tyle ze nazwisko Nekanda-Trepka nigdy nie mialo nic wspolnego z zydowskim pochodzeniem.

Jest to nazwisko malo popularne - wIasciwie nosi je jeden konkretny polski rod szlachecki herbu Topór, wsrod ktorego nigdy nie bylo Zydów. Genealogia tego rodu siega 1326 roku, wsrod Nekanda-Trpków byli zaufani królów polskich, polscy hetmani, poslowie na Sejm i sejmiki, powstancy wszystkich narodowych powstan, ludzie zsylani na Syberie, oddajacy zycie za Polske.

Jestem magistrem historii, a zarazem autorka pracy dyplomowej na temat rodu Nekanda -Trepków, która obejmuje ponad szesc wieków jego istnienia od czasów legendarnych po wspolczesne.

Umieszczenle nazwiska Nekanda-Trepka jako nazwiska zydowskiego - bo niestety tak to odbieram po przeczytaniu artykulu, uwazam za blad historyczny, a przede wszystkim genealogiczny. W imieniu ,,Stowarzyszenia WspóInota Rodowa Nekanda-Trepka" prosze o sprostowanie i wyjasnienie tej kwestii.

PS Ojciec Judyty nie jest pochodzenia zydowskiego, tylko jej matka, a to wlasnie jego nazwisko zamiesciliscie nad fotografia.

mgr HANNA JANKOWSKA z domu Nekanda-Trepka

Odpowiedz rodziców

Rozmowe z Prawdziwymi Polakami, którzy stoja na strazy czystosci krwi narodowej, uwazam za niemozliwa.

ELZBIETA NEKANDA-TREPKA,

rnatka Judyty

Ubolewam ze genealogia mojego rodu, cyt. "wsród którego nigdy nie bylo Zydów", siega tylko "roku 1326". Potwierdza to historyczny fakt, ze przed rokiem 1325 jednoznacznosc polskosci krwi rodowej nie jest do podwazenia, niestety. Autorka listu do redakcji "Tygodnika" mgr historii Hanna Jankowska z domu Nekanda - Trepka, w swojej metodologii "naukowej" nie zauwaza oczywistej sprzecznosci i tym samym wprowadza w blad czytelnikow "Tygodnika". Pisze bowiem, ze polskosc rodu (w podtekscie aryjskosc) od ponad 6 wiekow jest bezdyskusyjna. Tymczasem od roku 1983 - od narodzin mojej córki Judyty Nekanda - Trepki, nazwisko nasze nosi równiez Zydówka, ze nie wspomne o jej matce, a mojej zonie Elzbiecie. Autorka listu, z domu Nekanda - Trepka oraz inni szlacheccy czlonkowie rodu i "Stowarzyszenia Wspolnota Narodowa Nekanda - Trepków" wraz z moim ojcem - seniorem rodu i zalozycielem Wspolnoty, moim bratem i siostra oraz dalsi kuzyni, zmuszeni sa uznac, ze moja córka z domu Nekanda - Trepka jest pelnoprawnym czlonkiem Wspólnoty w tym samym dokladnie stopniu jak mgr historii Hanna Jankowska, która napisala list w imieniu calej Wspólnoty Rodowej.

Moi przodkowie o podgolonych lbach, ktorzy niejednokrotnie zrywali Sejmy i sejmiki i pojedynkowali sie po kielichu okowity a kiedy trzeba bylo walczyli i gineli za Poske, choc slyneli z pieniactwa, sa moimi pradziadami tak samo jak mojej zydowskiej córki Judyty.

Nazwiska nie mozna sie wstydzic. Mozna je jednak osmieeszyc. Stanie sie tak, jezeli czlonkowie mojej rodziny nadal beda ofensywnie ochraniac polskosc, a zarazem aryjskosc czlonków rodu Nekanda-Trepków, jak zrobila to publicznie mgr Hanna Jankowska. Dotad bowiem Wspolnota Rodowa byla pretekstem do spotkan i milych wspomnien. Mysle, ze juz nigdy tak nie bedzie. Przykro mi, ze upiory Marca ´68 odezwaly sie dokladnie w 30. rocznice tych wydarzen.

MICHAL NEKANDA - TREPKA.

   Please send your comments to Chaim Piast. This document was updated 27.03.98.